Pożegnaliśmy śp. Henryka Wujca

24 sierpnia 2020 tekst: Michal Buczek

Dziś Mszą świętą koncelebrowaną w warszawskiej Świątyni Opatrzności Bożej pożegnaliśmy Henryka Wujca – działacza społecznego i polityka, posła, ministra i doradcę Prezydenta RP, wieloletniego Członka KIK-owskiej społeczności, Członka Honorowego warszawskiego KIK-u, Człowieka dobrego, pogodnego, prawego.

W trakcie Mszy świętej, której przewodniczył ksiądz kardynał Kazimierz Nycz, a homilię wygłosił o. Tomasz Dostatni OP, Joanna Święcicka i Jakub Kiersnowski, jako przedstawiciele KIK-u, przygotowali i odczytali modlitwę wiernych:

Żegnając naszego Przyjaciela chcemy modlić się o to co, było Mu zawsze bliskie:

1. Módlmy się za papieża Franciszka, wszystkich biskupów i prezbiterów, by przez świadectwo własnego życia potrafili przekazywać każdemu człowiekowi prawdziwy sens Ewangelii. Dopomóż nam, by cudowna wiadomość o braterstwie wszystkich ludzi zmieniła nasz stosunek do tych, których nazywamy innymi.

Ciebie prosimy…

2. Prosimy Cię Boże o mądrość i wzajemne zrozumienie w budowaniu wspólnoty Kościoła i naszego społeczeństwa. Pomóż zasypywać bolesne podziały i daj nam wszystkim siłę do działania dla wspólnego dobra. Otwórz nam serca abyśmy potrafili dostrzec belkę we własnym oku, nim zaczniemy szukać drzazgi w oku drugiego człowieka.

Ciebie prosimy…

3. Skuteczna pomoc jest trudną sztuką, która potrzebuje Twojego, Panie, natchnienia i człowieka gotowego być narzędziem w Twoich rękach. Módlmy się za społeczniczki i społeczników, za ludzi, którzy bezinteresownie działają wśród naszych braci cierpiących głód, nędzę, niewolę. Daj im, Panie, siłę działania i nadzieję, że ich ciężka praca przyniesie owoce.

Ciebie prosimy…

4. Boże, prosimy cię za cały świat, za wszystkie miejsca, w których człowiekiem gardzi człowiek, za tak bliską sercu Henryka Białoruś, aby bez rozlewu krwi stawały się miejscami przyjaznymi dla mieszkańców.

Ciebie prosimy…

5. Módlmy się za lekarzy, pielęgniarki, ratowników i techników medycznych, za cały personel służby zdrowia, którzy często z narażeniem własnego zdrowia walczą o nasze zdrowie i życie. Prosimy Cię, Panie, obdarz ich darem mądrości i wytrwałości, a nas, ich przyszłych pacjentów, darem roztropności i szacunku wobec własnego ciała.

Ciebie prosimy…

6. Módlmy się za rządzących, by pamiętali, że celem ich działania jest budowanie dobra wszystkich obywateli. Daj, Panie, rządzącym mądrość i odwagę, by podejmowane przez nich decyzje owocowały dobrem wspólnym tak dziś, jak i w przyszłości.

Ciebie prosimy…

7. Boże, Panie życia i śmierci, prosimy Cię za Henryka, którego wezwałeś przed Swoje oblicze, daj mu pić ze źródła wody żywej, przyjmij Go i wszystkich zmarłych z jego rodziny do swojego Królestwa.

Ciebie prosimy…

8. Módlmy się za nas samych, abyśmy w chwilach słabości i zwątpienia nigdy nie tracili nadziei, że Ty jesteś z nami i że zło można tylko dobrem zwyciężać. Naucz nas doceniać i cieszyć się z dobra, które otrzymujemy oraz dzielić się z innymi tym, co nam samym udało się osiągnąć.

Ciebie prosimy…

Na zakończenie Mszy pogrzebowej Piotr Cywiński w imieniu własnym i Klubu pożegnał śp. Henryka Wujca słowami napisanego przez siebie wiersza:

Do zobaczenia

Kilka już krotnie proszony byłem,
By w takiej chwili słowo powiedzieć,
Zawsze się jakoś wywinąłem,
Sądząc, że w ciszy więcej zrozumieć,
Przyjdzie.

Henio by nie chciał, ręką by machnął,
Zmieniłby temat, zasłoniłby sprawą,
Jemu bym jednak odmówić nie śmiał,
Ludce tym bardziej nie sprostam odmową.
Nie umiem.

Spowiedzią tutaj: mowa i słowa,
Samokrytyką i oskarżeniem,
Małości naszej jawna przestroga,
Nikt z nas nie był Heniem,
On był kompasem.

Mówiono o nim: mistrz społeczników
To błąd! O ludziach myślał, bez zadęcia,
Bardziej podobny do filantropów
Gdyby bogacze tego pojęcia
Nie zawłaszczyli.

Misją mu była świata naprawa
Tikkun olam, jak Starsi mawiali,
Najmniejszy problem? Już Henia sprawa!
Nie miał w tym trudzie żadnych rywali,
Takim go znali.

Uczciwy do granic tego, co ludzkie,
Tą uczciwością najtrudniejszą,
Co nie przed bliźnim wykazać się chce,
Ale przed Bogiem i samym sobą.
Nasz Henio.

Pokora, cichość, zdolność słuchania,
Mądrości, dobra codzienny wybór,
Przekonań swoich wielka odwaga,
W pomocy innym bezwzględny upór,
To pozostanie.

Zostanie uśmiech, to znamię wiary
Pogodnej twarzy, niewątpiącej,
Że prawda, dobro… te wielkie dary,
Zawsze zwyciężą. Czasami prędzej,
Niekiedy później.

Całym swym życiem ślady nam wskazałeś,
Niczym ziarna rzucone na tę naszą glebę,
Bo w Bogu, w Panu, zaufałeś,
Aby dziś rzec: nie zawstydziłem się,
Na wieki.

W tym roku marny był deszcz Perseidów,
Co wie, kto zerkał nad horyzonty.
Dziwić się trudno woli niebiosów,
Że nie przyćmiły światła Twej gwiazdy.
Heniu kochany.

Henryk Wujec spoczął w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach. W trakcie uroczystości słowo pożegnania wygłosił także Jakub Wygnański:

To nie łatwe mówić po tak wielu znamienitych osobach. I trudno powiedzieć krótko o kimś tak ważnym dla nas i dla mnie osobiście. Ale jestem ostatni i wszyscy już są już niecierpliwi, więc się postaram mówić krótko.

Był mi nie tylko znajomym. Nie tylko szefem, nie tylko nauczycielem, ale i mistrzem. Był też autorytetem a zatem kimś, przed kim nie chciałbym się wstydzić. Dobrze mieć takie osoby, bo to ułatwia nawigację. I o tym będę mówił.

Najpierw nie było to takie trudne, bo nosiłem torbę za Wujcem. Wystarczyło chodzić za nim. Czasem biegać, bo on biegał. Byłem trochę adiutantem, kimś w rodzaju sekretarza – sekretarza. Nie byle jakiego sekretarza! Gdyby komuniści mieli takich sekretarzy jak Henryk, to historia mogłaby potoczyć się całkiem inaczej. Ale na szczęście był po naszej stronie.

Henryk był tytanem pracy i mistrzem organizacji. Miał wrodzony talent. Jakąś mieszaninę chłopskiego uporu i sprytu. Był jednocześnie Henrykiem i Heniem – cudownym stopem tego, co super twarde, niemożliwe do zdarcia i do zatrzymania z tym co miękkie, łagodne. Był wyposażony w bardzo wrażliwą, odporną na zakłócenia – bo wewnętrzną – nawigację. Miał coś w sobie z pszczoły nie tylko ze względu na pracowitość, ale zmysł kierunku. Nie ma co ukrywać, że potrafił też budować zespół, rozdawać robotę i otaczać się jakże utalentowanymi i dobrze zapowiadającymi się ludźmi. Jak ja…

Ale to nie to było sekretem jego siły. Otóż dysponował też czymś, o czym koniecznie trzeba dziś powiedzieć. Był jednym z tych szczęśliwców, którzy mają zdwojoną moc – hybrydowy napęd, drugie ogniwo – czyli Ludkę. Cóż to za para. Dziewczyna z miasta – chłopak ze wsi. Katolik – Żydówka. Dodałbym jeszcze paląca i niepalący, ale to czasy dawno zamierzchłe. Choć pewnie wielu z nas chciałoby teraz sobie zapalić… Ja z pewnością.

Był jednocześnie konserwatywny i progresywny. Był lewicowy i prawicowy zarazem. Dla niego kategorią znacznie ważniejszą – azymutem – była prawość i nieprawość. Był tam, gdzie dzieje się krzywda. Tam prowadziła go owa wewnętrzna nawigacja. Prowadziła – trzeba rozumieć dosłownie. W czasach KOR-u do mieszkań pobitych robotników, do represjonowanych, do potrzebujących. Był tam, gdzie powinien być i gotów był za to płacić.

Pokazywał, że wolność jest zadaniem a nie usprawiedliwieniem, które zwalnia ze zobowiązań. Że równość… to obrona przypisanej każdemu z nas godności, a nie postulat, którego istotą są roszczenia. Że solidarność to nie znaczek. Wiedział, że braterstwo należy rozumieć ponadplemiennie, a zatem w sposób, który raczej chroni przed bratobójstwem, niż może do niego zachęcać.

Wierzył i rozumiał, że Prawda istnieje naprawdę – transcendentnie, że jest czymś więcej niż sumą interpretacji. Nie jest moja lub Twoja i nie leży pośrodku. Że trzeba jej szukać i że to jest wysiłek, że trzeba jej bronić, a nie używać jako broni.

Był człowiekiem spotkania i dialogu. Szanował adwersarzy. Nie unieważniał ich. Nigdy nie usłyszałem od niego słów pogardy o innych. Był pacyfistą w najgłębszym rozumieniu tego słowa.

Pokazał, że wiara domaga się świadectwa i że bez tego jest martwa, że bardziej niż sprawiedliwości domaga się miłosierdzia, że nie jest wojennym sztandarem, ale miejscem spotkania.

Wreszcie, że można być patriotą, synem polskiej ziemi, a w jego przypadku to jest prawie dosłowne, i troszczyć się o sąsiadów, dobrze im życzyć i wspierać ich w potrzebie. Że patriotyzm to nie deklamacje, ale codzienny wysiłek, to także szukanie prawdy o nas samych – kompletnej ze wszystkim co wzniosłe i wszystkim co trudne.

Tak, to wszystko nam pokazywał. On tego nie nauczał, on nie pouczał. Nie napisał swoich „rozważań o Polsce”. Dawał świadectwo. Praktykował. Wiedział, że moralizowanie nie czyni ludzi moralnymi. Jest martwe jak wiara bez uczynków. Był w tym rzadki i dlatego tak cenny.

Zakończę anegdotą – mogłoby być i setki, ale wybiorę tę jedną.

Jak już mówiłem, byłem sekretarzem Henryka i oczywiście jak to bywa z takimi osobami – miałem sposoby na swojego szefa. Czasem naprawdę potrzebowałem, żeby znalazł czas dla mnie… Miałem na to patent. Patent „na długopis”.

Jak wiecie, Henryk jako sekretarz miał do czynienia z sekretarskimi przedmiotami – nie tylko papierami, ale i długopisami…. Miał bardzo dużo takich długopisów, a właściwie długopisików… No takich BIC czy coś w tym rodzaju. Zawsze miał ich sporo i zawsze dbał, żeby ich nie stracić… ani jednego.

No więc opierałem mój fortel na tej jego „słabości” do długopisów. Kiedy chciałem go wyciągnąć na korytarz przed biuro OKP na Wiejskiej (był posłem I kadencji i oczywiście Sekretarzem OKP.) No więc wtedy, kiedy miałem do niego sprawę na osobności, wchodziłem pod jakimś pretekstem do jego pokoju i spośród wręcz geologicznych złóż papieru, które miał na biurku (wszystkie bardzo potrzebne), zabierałem jeden z wielu leżących tam długopisów. Nie żadne pióro, ale taki jak ten, który mam tu ze sobą. Później siadałem na ławeczce na korytarzu i mogłem być pewien, że nie minie kwadrans a pojawi się Heniek z pytaniem: „Kuba, czy nie wziąłeś mojego długopisu”? I już miałem go na chwilę tylko dla siebie.

Ten patent już nie zadziała. Już nie. Już nie ma go jak wyciągnąć na korytarz. To niemożliwe… i to tak boli.

Ale ta historia tu się nie kończy – nie musi się skończyć. Henryk zostawia nam jakiś rodzaj testamentu. Zrobił dla nas tak wiele. Chyba nie chce nic w zamian. Raczej pewnie chciałby, żebyśmy my zrobili coś dla siebie i dla tych, którzy przyjdą po nas.

Dziś dla Polski szczęśliwie nie trzeba umierać, ale choć trochę trzeba dla niej żyć. Troszczyć się o nią, pielęgnować, nie porzucać jej, nie tracić nadziei. Takie zaniechanie byłoby dla mnie czymś, czego wstydziłbym się przed Henrykiem.

Pamięć Henryka jest bardzo cenna. To swoisty kapitał żelazny. Wspólnie powinniśmy o nią zadbać, ale nie tylko balsamując ją w licznych wspomnieniach i anegdotach. Powinniśmy jakoś zapamiętać tę mapę, tę nawigacyjne narzędzia, które nam zostawił.

Jedną z takich form będzie działanie Funduszu Obywatelskiego, który od lat kilku wspiera działania, które jak wierzymy dobrze odczytują, to czego chciałby Henryk. Od dziś, za zgodą rodziny Henryka, Fundusz ten będzie nosił jego imię. Wspólnie z jego najbliższymi w szczególności z Ludką, Pawłem i Kasią, zastanowimy się, jak zrobić to najlepiej. To dla nas wielkie wyróżnienie i olbrzymie zobowiązanie. Wypowiedziane tutaj jest czymś w rodzaju przysięgi. Niech tak będzie…

Henryk Wujec zmarł 15 sierpnia 2020 roku. Niech odpoczywa w Pokoju…

Henryk Wujec we wspomnieniach ludzi Klubu Inteligencji Katolickiej.

Zachęcamy do nadsyłania na adres mailowy KIK-u ([email protected]) Państwa wspomnień o śp. Henryku Wujcu.

 

Piotr Cywiński:

„My jesteśmy bezsilni, ale mamy swoją siłę. Tą siłą są prawda i potrzeba wolności i praworządności. I potrzeba rzetelności, takiego wzajemnego zaufania. To wszystko, co inni mówią, że można kłamstwem, że można oszukać, że można odmówić – krótko, oni krótko wygrają. Ale na dłużej przegrają.” – Henryk Wujec (1940-2020)

Dodam od siebie, że Henia znałem od dawna i bardzo osobiście. On znał mnie od małego. Uczestniczył od samego początku w głodówce w Świętym Marcinie, wraz z moim Ojcem w 1977 roku. Miałem wówczas pięć lat. Potem, po latach widywaliśmy się m.in. w warszawskim KIK-u, w środowisku podwarszawskich Lasek, a gdy Tadeusz Mazowiecki poprosił mnie o kandydowanie z pierwszego miejsca z Lubelszczyzny w pierwszych wyborach do Parlamentu Europejskiego, wydawało się naturalnym, by Henio był głównym organizatorem mojej kampanii. Jeździłem z nim po różnych miejscach województwa lubelskiego, po tak licznych malutkich miejscowościach, w których wówczas załatwiał najrozmaitsze samorządowe inwestycje, rozwijając realnie tzw. Ścianę Wschodnią. Już w XXI wieku, Profesor włączył go do Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej. Na prawach wiceprzewodniczącego. Był dzieckiem Zamojszczyzny, dzieckiem Majdanka. Człowiek niesamowicie łączący poczucie zobowiązania w służbie i głębokiej, szczerej i czystej skromności. Nigdy nie odmawiał. Jeśli czuł, że to ważne, to chyba nie umiał odmówić. Mój sąsiad i przyjaciel Kuba Wygnański – twórca norm polskiego świata organizacji pozarządowych – zawsze mówił, że najważniejszą jego życiową funkcją, którą mu zazdrościliśmy, było noszenie teczki za Wujcem w latach Okrągłego Stołu. Nie było świata niesprawiedliwie potraktowanego, w którym nie byłoby czuć głębokiego zaangażowania Henia. Wszyscy to widzieli, ja także. Nikt z nas nie potrafił się oddać temu tak, jak on, choć tak bardzo staraliśmy się przecież go naśladować. Dla mnie było jasne, że jeśli tworzymy Radę Fundacji Auschwitz-Birkenau, to tylko z Heniem.

Jacek Michałowski:

Henryk Wujec (1940-2020)
… zmarł dziś rano.

Kochany Henio, Bohaterski, Pracowity, Mądry, a przede wszystkiem Dobry Człowiek!
… od zawsze, czyli od prawie 50 lat, był dla mnie wzorem prawości i uczciwości!
Był m.in.: członkiem Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie, członkiem Komitetu Obrony Robotników (KOR) od 1976 roku, doradcą Solidarności w 1980 roku, nieugiętym opozycjonistą wielokrotnie więzionym w czasach PRL, uczestnikiem obrad Okrągłego Stołu w 1989 roku, sekretarzem Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, doradcą Prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Irena Anna Słodkowska:

Znałam śp. Henia od lat siedemdziesiątych XX w., ale najważniejsze były dla mnie lata 1989 – 1990, kiedy był moim szefem w Komitecie Obywatelskim. Warto też wspomnieć o Jego roli jako Strażnika Pamięci Narodowej, gdyż dzięki Niemu zachowały się w kraju dokumenty KOR i Komitetu Obywatelskiego (inne osoby przechowujące takie papiery sprzedały je za granicę!). Był współtwórcą projektu „Archiwa Przełomu 1989 – 1991”.

Ignacy Dudkiewicz:

Gdybym powiedział, że pierwszym, co przychodzi mi na myśl, gdy myślę o Henryku Wujcu, jest słowo „legenda”, pewnie bym nie skłamał. Byłaby to jednak prawda niepełna. Jasne, Henryk Wujec był, jest i pozostanie postacią legendarną. Można długo wymieniać Jego zasługi, osiągnięcia, pełnione funkcje, akcje, w które był zaangażowany, organizacje, które współtworzył, honorowe członkostwa, medale i ordery. One wszystkie nie oddadzą jednak tego, co w Henryku Wujcu było najbardziej niezwykłe. Był bowiem legendą najwspanialej dostępną, na wyciągnięcie ręki, aż chciałoby się powiedzieć: legendą z podwórka. Spotykając Wujca, wiedziało się, że spotyka się człowieka o wielkiej biografii. Nade wszystko jednak spotykało się po prostu Henryka.

Był człowiekiem odważnym, przyjaznym, ujmująco skromnym, bezbrzeżnie dobrym, krystalicznie uczciwym i otwartym na każdego. W pewnym sensie był „społecznym daltonistą”, oznaki prestiżu, zasługi, honory – to wszystko nie grało dla niego większej roli. Rolę grał drugi człowiek: starszy czy młodszy, znany lub kompletnie nie, zwykły obywatel czy obywatelka spotkana na ulicy, a może amerykański prezydent? To dla Henryka Wujca miało znaczenie drugorzędne. Kluczowe było, by posłuchać, co Drugi miał do powiedzenia. Kluczowe było, by się z nim spotkać. A jeśli było trzeba – okazać mu wsparcie, solidarność i pomoc. Na to Henryk Wujec czas i siłę znajdował zawsze.

Dlatego, gdyby ktoś mnie zapytał, co pierwsze przychodzi mi do głowy, gdy myślę o Henryku Wujcu, nie byłyby to wielkie słowa, ale dwie kameralne historie.

Pierwszą, siłą rzeczy, znam z drugiej ręki. Gdy Wujec był posłem, organizowany był wyjazd delegacji parlamentu w jakimś niezwykle atrakcyjnym kierunku, bodaj do Wenezueli. Bywali posłowie, którzy zapisywali się do takich delegacji, traktując je jako okazję do przygody czy wakacji. Gdy zapytano Wujca, czy też chciałby jechać, zapytał najpierw, kiedy to miałoby być. Gdy usłyszał datę, wyjął kalendarz, zerknął i powiedział: „Nie mogę, mam zjazd wójtów w Biłgoraju!”. Nie przyszło mu do głowy, by przekładać to spotkanie, odwołać swój udział lub znaleźć dla siebie zastępstwo ze względu na możliwy wyjazd do Ameryki Południowej. Miał swoje priorytety.

Druga opowieść jest moja własna. Przy pewnej okazji, rok lub dwa temu, Henryk Wujec wyłowił mnie z tłumu i powiedział słowa, które (przytaczane z pamięci) tkwią we mnie do dziś: „Panie Ignacy, cieszę się, że pana widzę, bo dawno już panu chciałem to powiedzieć. Kiedy zaczynaliście w „Kontakcie” krytycznie pisać o transformacji ustrojowej i o tym, jak to zrobiliśmy, nie zawsze się z wami zgadzałem. Ale chciałbym, by pan wiedział i przekazał kolegom i koleżankom z redakcji, że dziś widzę, że w dużej mierze to wy mieliście rację, a ja się myliłem. Wiele należało zrobić inaczej. Wciąż nie ze wszystkim, co mówicie, się zgadzam, ale dziękuję za to, co piszecie, bo widzicie ostrzej i precyzyjniej niż my, którym do dziś trudno pewne rzeczy przyznać”.

Taką legendą był Henryk Wujec. Legendą, która nie przedłożyła nigdy luksusów nad obowiązki, tego, co łatwe, nad to, co słuszne, legendą, dla której bardziej liczył się Biłgoraj i zebrani tam wójtowie niż zagraniczne wojaże. Był legendą, do której nikt nie bał się podejść, zadzwonić, zapytać, poradzić. Legendą, która potrafiła w sprawie jednego z kluczowych dla swojej biografii okresów przyznać rację – powiedzmy to uczciwie – gówniarzom, rozmawiać z nimi jak równy z równymi, nigdy się nie wywyższając, nie pouczając, zawsze więcej słuchając, niż mówiąc.

Tak, Henryk Wujec był człowiekiem wielkim. Ale najwspanialsze w Nim było to, że nigdy nie zależało mu na tym, by tak być postrzeganym. I to, że nigdy nikomu nie dał odczuć, że czuje się od kogokolwiek większy, lepszy i ważniejszy. Przy Nim i dzięki Niemu wszyscy stawaliśmy się troszkę odważniejsi, skromniejsi, mądrzejsi i przyzwoitsi. Troszkę więksi. Bo mało kto potrafi dzielić się swoją wielkością tak, jak czynił to Henryk Wujec.

Okropnie będzie Pana brakować, Panie Heniu. Proszę spać spokojnie.

Stanisław Latek:

We wspomnieniach o śp Henryku Wujcu jako rok ukończenia przez Niego studiów na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego podaje się rok 1970. Być może rzeczywiście Henio zdobył dyplom absolwenta studiów fizycznych
dopiero jako trzydziestolatek… Jednak ja – jeśli mnie pamięć nie myli – poznałem Henia w domu akademickim UW na Anielewicza na początku lat 60-tych ubiegłego wieku!

To Henryk Wujec namówił mnie wtedy abym zapisał się do KIK-u. 60 lat temu!

Potem była epoka naszej działalności w różnych dziedzinach. Henryk zajął się obroną osób represjonowanych i polityką , ja pracowałem w IBJ-cie, Państwowej Agencji Atomistyki i w KIK-u. I właśnie w KIK-u często spotykałem Henryka.
Ale najczęściej spotykałem Henia i Jego zonę Ludwikę w ostatnich trzech latach. Otóż na początku roku 2017 rozpoczęły się spotkania członków Klubu Fizyka Seniora, którego współzałożycielami byli właśnie Państwo Wujcowie.

Spotkania organizowane były co kilka tygodni. Odbywały się na uczelniach, w instytutach naukowych (między innymi w Świerku), w Centrum Nauki Kopernik, w szkołach. Tematy spotkań były bardzo różnorodne: najnowsze osiągnięcia w fizyce, współczesne nauczanie fizyki w szkole, wspomnienia z czasów studiów, anegdoty o fizykach.
Każde spotkanie poza częścią merytoryczną zawierało część „towarzyską”, podczas której odbywały się rozmowy przy kawie i herbacie.
Warto zauważyć, że fizycy seniorzy rozmawiali także na tematy historyczno-polityczne. Przypomniano między innymi o wydarzeniach Marca 68 na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego.
Spotkania organizowała głownie p. Ludwika Wujec. Po pojawieniu się pandemii i zachorowaniu Henryka organizację spotkań Klubu Fizyka Seniora zawieszono.

« Wszystkie aktualności

Czy chcesz otrzymywać najświeższe informacje o spotkaniach i aktualnych wydarzeniach w Klubie? Zapisz się do internetowego newslettera.

FreshMail.pl