I to budowanie mostów, to budowanie przestrzeni, w której każdy będzie mógł żyć spokojnie – powiedziała siostra Małgorzata Chmielewska

25 października 2023 tekst: nataliarozbicka

fot. Natalia Rozbicka

Może to jest kropelka braterstwa w tym rozdartym świecie – tak siostra Małgorzata Chmielewska powiedziała w wystąpieniu po przyjęciu nagrody Pontifici – Budowniczemu Mostów. 24 października, w Domu MB Serdecznej w Warszawie (prowadzonym przez Fundację Domy Wspólnoty Chleb Życia, której siostra jest prezeską), wręczyliśmy laureatce statuetkę i dyplom. 

 

Bardzo dziękuję. Na początek chciałam tylko zwrócić na jedną rzecz uwagę. Ta nagroda, jak i inne, które otrzymywałam, nie jest nagrodą tylko dla mnie, ale dla setek, tysięcy ludzi, którzy budują z nami mosty – od takich słów siostra Chmielewska zaczęła swoje wystąpienie, wymieniała sympatyków, fundatorów, dobroczyńców, pracowników i mieszkańców domów, które prowadzi Fundacja. W domach swoje miejsce znajdują osoby ubogie, chore, bezdomne i samotne. 

To są ludzie, którzy są z nami od lat. Najdłużej z nami jest Renia, która przyszła jako bardzo młoda dziewczyna, przyszła do mnie i mojej przyjaciółki Tamary (której dzisiaj z nami nie ma, bo musi się zająć Arturem, niepełnosprawnym synem, który jest nie w formie i nie mógł przyjechać). Renia miała wtedy 19 lat, a warunki pracy były straszne, niewyobrażalne. No i przyjechała z taką drugą koleżanką, bardzo pobożną koleżanką. No i Renia miała twarz wymalowaną, tapir i w ogóle wszystko co trzeba na tamte czasy i myślę sobie „nie nie, ta to w ogóle nie wytrzyma trzech dni!”. No i ta druga jednak poszła po trzech dniach, a Renia została do dzisiaj. Jest współszefową tego Domu, od wielu lat z nami pracuje. Ale jest z nami także na przykład Maciej, dzięki któremu wszystko zaczęło się i to w warunkach niewyobrażalnych. Bo to on nam załatwił pierwszy dom, drugi dom, trzeci dom. Był takim naszym ministrem spraw zagranicznych. Jedna uwaga – biedacy nie przeżyją bez znajomości. Nie polegających na łapówkach itd., ale na osobach, które są w stanie załatwić coś za darmo, szybko i chętnie. Kiedyś sama coś załatwiłam i Maciek się obruszył “Dlaczego mnie nie poprosiłaś! Przecież ja ich znam!”. Przecież to jest człowiek, który zna pół Europy. 

A wracając do mostów. Pytają mnie ludzie, dlaczego my to robimy. Oczywiście, niektórzy z naszych współpracowników tutaj „po prostu” pracują, ale wiedzą gdzie, dla kogo. I pielęgniarki i pracownicy biurowi – mogliby znaleźć inną pracę. Spokojniejszą, za lepsze pieniądze. W tym są także niektórzy nasi mieszkańcy, którzy pełnią tu niezwykle ważną rolę, bo wspierają najsłabszych. A jednak tu są. Bo znajdują tu “coś”. Dla mnie osobiście.. to jest tak, jak pytam małe dzieci czy biskupów na konferencjach „po co Chrystus przyszedł na świat? – Żeby nas zbawić!”. Otóż to święty Paweł mówi, że Chrystus przyszedł na świat, aby pojednać świat ze sobą i nam zlecił posługę jednania. 

To czego boleśnie doświadczamy, doświadczamy boleśnie w Polsce… Starsi, którzy na przykład przeżyli II WŚ, młodzi doświadczają tego też bardzo boleśnie obecnie, na szczęście w Polsce nie w ten wojenny sposób, to jest rozdarcie.

I to jest to budowanie mostów, to że „nam zlecił posługę jednania”. Między tymi, którym się nie powiodło i tymi, którym się powiodło. Między ludźmi różnych narodowości, religii.

Nikogo nie pytamy o świadectwo od proboszcza. Naszymi przyjaciółmi byli i są ludzie z bardzo różnych opcji politycznych, różnych wyznań, różnych narodów. Powinniśmy być z tego dumni i szczęśliwi. I nasze domy, staramy się, by były miejscami w których będzie panował wzajemny szacunek. I nie ukrywam, że wyleciał z tego domu pan, który mimo zwracanych uwag, miał rasistowskie podejście do niektórych z naszych pracowników. A jak niektórzy państwo wiedzą mamy cztery/pięć narodowości, zarówno wśród mieszkańców i personelu.

I to budowanie mostów, to budowanie przestrzeni, w której każdy, który z różnych powodów nie ma nic; bo gorzej się urodził, miał mniej szczęścia, podjął złe decyzje – bo też tak jest oczywiście, z różnych krajów i sytuacji, który stał się ofiarą cudzego zła, cudzej agresji… Żeby nasze domy były takim miejscem, w którym każdy będzie mógł spokojnie i bezpiecznie żyć. Co nie znaczy, że nie ma problemów i trudności.

I to jest nić przewodnia, że jesteśmy razem. Pracownicy z zewnątrz i nasi, pracownicy medyczni, socjalni, wolontariusze i mieszkańcy. Począwszy od tego, który sprząta, skończywszy na tym, który tym wszystkim zarządza. Może to jest kropelka braterstwa, w tym rozdartym świecie. 

Przy naszych stołach siedzi zarówno książę, jak i żebrak. Bywali tu książęta, bywają ludzie, którzy są naprawdę ubodzy. 

I ostatnie zdanie: To co mamy, to że mamy odpowiedni poziom inteligencji, dwie ręce, dwie nogi. To, że nie zrobiliśmy jakiegoś szaleńczego głupstwa (mówię tu na przykład o pracownikach, czy członkach KIK-u), to że nie lecą nam bomby na głowy, nie musimy uciekać, to nie skrzywdził nas ktoś tak, że nie potrafiliśmy się pozbierać. To nie jest nasza zasługa. To jest nasze zadanie. 

« Wszystkie aktualności

Czy chcesz otrzymywać najświeższe informacje o spotkaniach i aktualnych wydarzeniach w Klubie? Zapisz się do internetowego newslettera.

FreshMail.pl