s. Małgorzata Chmielewska

Za nami uroczyste wręczenie nagrody “Pontifici – Budowniczemu Mostów” przyznawanej „za zasługi w szerzeniu wartości dobra wspólnego, dialogu i poświęcenia na rzecz bliźnich“. W tym roku, decyzją kapituły, którą stanowią członkowie honorowi Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie, laureatką XVIII edycji została siostra Małgorzata Chmielewska, polska społeczniczka znana z zaangażowania w niesienie pomocy osobom bezdomnym, ubogim, chorym, zepchniętym na margines społeczny, prezeska Fundacji „Domy Wspólnoty Chleb Życia”.

Uroczystość wręczenia nagrody odbyła się 24 października 2023, w dniu 67 urodzin KIK-u, w otwartym w tym roku Domu MB SERDECZNEJ przy Foliałowej 10 w Warszawie.

Rozpoczęliśmy Mszą Świętą w domowej kaplicy. Po nabożeństwie odbyła suę uroczystość wręczenia statuetki i dyplomu siostrze Chmielewskiej. Laureatka wyróżnienia powiedziała, że w Domach Wspólnoty budowane są mosty. Mieszkają i pracują tam osoby różnych narodowości, wyznań. Tak, by każdy czuł się tam chciany, zauważony, doceniony. Podkreślała, jak ważnym zadaniem jest troska o osoby potrzebujące.

To, że urodziliśmy się w lepszym miejscu, że nie spadają na nas bomby, że nie musimy uciekać, że nikt nas nie skrzywdził tak, że nie możemy się po tym pozbierać, to nie jest nasza zasługa, to jest nasze zadanie – podsumowała siostra Chmielewska

Laudację na cześć laureatki wygłosił Ignacy Dudkiewicz, redaktor naczelny Magazynu Kontakt

Budowniczej mostów, budowniczej ławek
Pozwolę sobie zacząć od osobistego wspomnienia. Raz w życiu przeprowadzałem wywiad z Siostrą Małgorzatą Chmielewską. (Niech mi wolno będzie ujawnić prywatną korespondencję i dodać, że innym razem mi odmówiła, pisząc: „Nie mam możliwości poświęcenia czasu na wywiad. Muszę zejść na ziemię i zabrać się za robotę, bo biedaków tłumy”). Gdy przyjechałem więc do jednego z prowadzonych przez jej Fundację domów, siedziała na ławce przed drzwiami. Zanim zaprosiła mnie do pokoju, byśmy porozmawiali, wpierw przesunęła się lekko i kiwnęła, bym usiadł koło niej, bo jeszcze kończy załatwiać jedną z tysiąca tego dnia spraw.
Od lat konsekwentnie i często powtarza właśnie te słowa: „Trzeba się posunąć na ławce życia i zrobić miejsce innym”. Tamtego dnia posunęła się, by zrobić miejsce dla mnie.
Częściej jednak mówi o posunięciu się na ławce życia, by zrobić miejsce wszelkim potrzebującym tego świata. Od wielu już dekad sama to robi.
Myślała o wstąpieniu do zakonu benedyktynek, wstąpiła do małych sióstr Jezusa, gdzie złożyła roczne śluby, pracowała jako katechetka z niewidomymi dziećmi w naszych ukochanych Laskach i w duszpasterstwie niewidomych w tak bliskim nam kościele świętego Marcina na Piwnej u księdza Stanisława Hoinki, organizowała pomoc dla więźniarek. W końcu związała się ze Wspólnotą Chleb Życia, została przełożoną jej polskiego oddziału, później założyła Fundację „Domy Wspólnoty Chleb Życia”. I wciąż się przesuwała, by zrobić miejsce kolejnym: osobom w kryzysie bezdomności, uchodźcom i uchodźczyniom, osobom doświadczającym przemocy domowej, osobom z niepełnosprawnościami oraz ich opiekunom i opiekunkom, do których należy, młodzieży z ubogich rodzin… A także piątce swoich adoptowanych dzieci, dla których stała się matką. Budowała i wciąż buduje, remontuje, jeździ na zakupy, negocjuje ceny, prowadzi gospodarstwa, manufaktury, szwalnię, przetwórnię, fundusz stypendialny. Posuwa się na ławce swojego życia i inspiruje innych, by robili to samo. A także – co bodaj najtrudniejsze – tym, którzy – trzymając się cały czas meblarskiej metafory – nigdy nie mieli nawet nogi od stołka, daje szansę na to, by zbudowali swoją własną, prostą, ale stabilną ławkę, którą będą mogli sami dzielić się z innymi.
Wydawać by się mogło, że tak ciągle przesuwając się na ławce życia, by zrobić kolejnym ludziom miejsce, siostra Małgorzata Chmielewska już dawno powinna była spaść z drugiej strony tej ławki i solidnie się potłuc. Być może czasem spadła i się potłukła – codzienność tak całkowicie poświęcona na rzecz sprawiedliwości, równości, wolności i życia innych to nie jest przecież sielanka – i o tym siostra Małgorzata mówi całkiem otwarcie. Jednak nawet jeśli spadała i się potłukła, to wstawała. Nie zabierała swojej ławki, ale wydłużała ją o kolejne deski. I nigdy z niej nie zeszła. Nie staje z boku, Boże broń, by patrzeć na innych z góry. Ona dzieli los innych. Całe życie siedzi na tej samej ławce, co potrzebujący.
Miało być o mostach, jest o ławkach. Może więc powinniśmy dziś świętować wręczenie jej nagrody nie Budowniczej Mostów, lecz Budowniczej Ławek? (Ławka to po łacinie „scamnum”, ale nie podejmę się dalszych konstrukcji latynistycznych…).
Słowa to jednak rzecz tutaj poboczna, ważny jest cel budowania. I most, i ławka służą temu samemu: spotkaniu. Gdy trzeba, siostra Małgorzata Chmielewska buduje wielkie estakady, którymi mogą się przemieszczać duże grupy ludzi. Gdy trzeba, dobitnie i głośno domaga się tego od innych: od państwa, Kościoła, społeczeństwa. Gdy trzeba, buduje most na przekór rzeczywistości i wbrew nieprzychylności – jak wtedy, gdy domaga się otwartości na uchodźców i uchodźczynie.
Ale ostatecznie najważniejszy w jej działaniu zdaje się nie most największy, ale każdy pojedynczy mostek, czasem wręcz kładka, która pozwala jej dotrzeć do konkretnego, pojedynczego człowieka tu i teraz potrzebującego pomocy. By to zrobić, niekiedy nie ma czasu na projekty, przygotowania i pracę całej ekipy budowlanej. Czasem trzeba i wystarczy przerzucić ławkę przez strumień. A przecież i na tych wielkich mostach potrzebne są ławki, by mieć gdzie usiąść.
Swoją działalnością siostra Małgorzata Chmielewska buduje mosty między tymi, którzy mają, a tymi, którym brakuje. Między sercem nieczułym na cudzą nędzę a zrozumieniem, że jesteśmy wszyscy za siebie wzajemnie odpowiedzialni. Między – co nie mniej ważne – sercem gorejącym chęcią wspierania innych a rozumem, który jest niezbędny, by pomagać z sensem. Między świętym gniewem – tak nam potrzebnym w świecie kipiącym od niesprawiedliwości – a błogosławioną pokorą, która pozwala mierzyć siły na zamiary i skupiać się na celu, na Drugim, a nie na własnym oburzeniu. Między jałmużną – niekiedy niezbędną, by kogoś podnieść – a daniem mu, jeżeli to możliwe, perspektywy na stanięcie na własnych nogach. (To przecież nieprawda, że dawanie ryby i wędki się wyklucza). Między towarzyszeniem w umieraniu a nadzieją na nowe życie. Między ludźmi o różnych poglądach, religiach i zapatrywaniach, którzy razem są w stanie zrobić coś dla innych, czerpiąc do tego motywację z odmiennych źródeł. Również między wierzącymi a niewierzącymi: niektórzy z tych drugich mawiają wszak, że „siostra Chmielewska to dla nich chodzący dowód na istnienie Boga”. To dobre świadectwo tego, że siostra Małgorzata żyje na co dzień słowami, które powiedział święty Franciszek, gdy wysyłał swoich pierwszych uczniów w świat: „Idźcie i głoście Ewangelię, a gdyby było trzeba, to także słowami”. A korowód, w którym staje siostra Małgorzata Chmielewska, symbolizować może i to, jakie – pośród innych – nagrody dostaje: Medal świętego Jerzego, Nagrodę im. ks. Józefa Tischnera, Medal Świętego Brata Alberta, Nagrodę im. Pawła Włodkowica czy Nagrodę im. Janusza Korczaka. Przyznają Państwo, że nazwisko siostry Małgorzaty Chmielewskiej w tym gronie nie dziwi ani trochę.
Skąd siostra Małgorzata Chmielewska czerpie siłę, odwagę, mądrość, niezgodę na niesprawiedliwość, pragnienie prawdziwej solidarności, braterstwa i siostrzeństwa? To pytanie rzecz jasna do niej, ale pozwolę sobie na przypuszczenie, że ta niezmordowana budownicza mostów ma też jakiś prywatny most do Pana Boga. I – wracając do wcześniejszych rozważań – podejrzewam, że nie jest to most długości Brooklińskiego, lecz może właśnie skromna kładka, jaką chadzają do siebie sąsiedzi. Przypuszczam, że czasem siadają sobie wspólnie na ławce istnienia i – niepomni przepaści między doczesnością i wiecznością – gawędzą. To by tłumaczyło ten cud, że cały czas się przesuwając, siostra Małgorzata wciąż znajduje na ławce wolne miejsce dla kolejnych osób. Także ten, że się nie poddaje, choć jeżeli świat staje się coraz lepszym miejscem – co dalece nieoczywiste – to bardzo powoli. Te wszystkie cuda, które dokonały się w życiu tak wielu ludzi, którym pomogła, którym doradziła, których zainspirowała. Ale i te cuda niezwykle przyziemne, a przecież kluczowe, jak cud z… pluskwami, tak pięknie opisany w wywiadzie-rzece udzielonym Michałowi Okońskiemu pt. „Wszystko, co uczyniliście”. Gdy plaga pluskiew realnie zagrażała dalszemu funkcjonowaniu jednej z placówek Siostry, ta postawiła Panu Bogu sprawę prosto i klarownie, przekazując Mu, że to nie są jej ubodzy, tylko Jego, ma się tym zająć i nie ma dyskusji. W ciągu jednej nocy pluskwy zniknęły.
Siostra Małgorzata Chmielewska buduje te wszystkie mosty i ławki także z tego powodu, że po prostu – co wcale nie jest proste – traktuje Ewangelię bardzo poważnie. „Proście, a będzie wam dane”. „Błogosławieni ubodzy”. „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich”. „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.
Brzmi zbyt wymagająco? Zbyt radykalnie? Nierealnie? Niech za odpowiedź posłuży tytuł innej książki, której współautorką jest siostra Małgorzata Chmielewska: „Sposób na cholernie szczęśliwe życie”. Skoro więc Siostrze nie tylko udaje się tak żyć, ale też wskazuje tę ścieżkę jako prowadzącą do szczęścia, to niech triadę przedmiotów, które na co dzień buduje siostra Małgorzata – obok mostów i ławek – uzupełni drogowskaz.
Siostro Małgorzato, dziękujemy, że jesteś nam drogowskazem ku sprawiedliwszemu, solidarniejszemu i szczęśliwszemu życiu. Dziękujemy, że zbudowałaś tyle mostów, remontujesz kolejne, a gdybyśmy mieli wgląd w Siostry notatki, to zapewne znaleźlibyśmy tam i następne projekty czynienia świata miejscem nieco bardziej znośnym do życia zwłaszcza dla głodnych, nagich, chorych, pozbawionych domu, bitych, wypędzanych i lżonych. Dziękujemy, że nieustannie robisz miejsce na ławce swojego życia innym, w tym również nam, choćby dzisiaj.